Nic mnie nie rozczarowało jak zakończenie tego filmu. Bohaterka która chce zmieniać świat na lepsze, twierdzi ze ludzkie okrucieństwo jest złe... na koniec mając możliwość uleczenia swojego "ojca" i stwórcy, zamiast tego pastwi się nad po prostu złym człowiekiem, zamiast go w spokoju zabić i uczynić coś dobrego. Pozwolić Godiemu posiadać ciało fizyczne niezniszczone i zdrowe, bo przeciez on sam byl poddawany okrutnym doswiadczeniom swojego ojca, wiecznie wysmiewany i wykpiwany, a woleli pozwolic mu umrzeć i ukarać po prostu innego okrutnego mężczyznę. Okrutne dla kozy. Okrutne dla jej pato ex mezq. Rozczarowujące.
Podbijam temat. Właśnie to była jedna z pierwszych moich myśli po zakończeniu filmu - dlaczego, skoro
skoro Godwin był jedną z najważniejszych osób w jej życiu, dlaczego zamiast wsadzić jego mózg w ciało tego mężczyny, zdecydowali się wsadzić w jego ciało mózg kozy. Dla mnie totalnie niezrozumiałe zakończenie.