Dobra obsada, ale film i jego fabuła jest po prostu beznadziejna. Nie pomoże żaden Richard Gere ani Farah Fawcett. A koniec filmu? Doktor T zostaje porwany przez jakąś trąbę powietrzną i przeniesiony do wioski w Meksyku gdzie odbiera poród ... radze omijać z daleka, film jest wyłącznie dla fanów Altmana albo któregoś z aktorów.
Ci co przeczytali / zobaczyli ,,Czarnoksiężnika z Oz" , ewentualnie widzieli kilka wcześniejszych filmów Altmana jakąś satysfakcję z obejrzenia mieć jednak będą. Choć rzeczywiście jest to kino przewrotne, wywołujące skrajne komentarze od ,, nudne,badziewne..." do ,,... lekkie, łatwe i przyjemne...", które w obu tych skrajnościach są niestosowne.Mało, są tacy, którzy w postaci odgrywanej przez Helen Hunt widzą kobietę, cytuję:,,subtelną i rozumiejącą".(sic!). Jak dalece jest to wywód karkołomny , to wspomnę jedynie, iż owa subtelność objawi się min. mechanicznym zdejmowaniem z siebie ubrania, tym samym pozbawiając mężczyznę-ginekologa rozkoszy jakim jest powolne rozbieranie kobiety.A takich ,,smaczków" możemy wypatrzeć znacznie więcej.
W tym filmie Altman, świadomie oczywiście, odnosi się do tematyki swoich poprzednich dokonań, w aurze refleksyjnej.Forma jest wycyzelowana, taktowna emocjonalnie sygnalizująca dojrzałość i inteligencję twórcy. Znów narracyjny rozmach bezbłędnie tym razem konfrontowany/komponowany z losami jednego bohatera. Mam wrażenie, że powierzenie roli tytułowej R. Gere nie miało źródeł w jego aktorskim kunszcie a raczej w uosobieniu męskiej dojrzałości i seksapilu. W podobny sposób postrzegam wybór Farrah będącej popularnym symbolem atrakcyjnej kobiety w latach poprzednich.Przez co nie chcę sugerować,że zagrali źle z zastrzeżeniem , że Gere miał znacznie więcej pracy. Wskazywanie obrazu jako mizoginiczny jest nadużyciem, w równym stopniu obrywają mężczyźni, a poza tym gołym okiem widać, iż Nieboszczyk kobiety lubił.Myślę też, iż film zyskuje wraz z dystansem czasowym od obejrzenia. Good night and good luck,esforty.
7/10
Zrozumiał, ale po swojemu ,więc w czym rzecz?
Każdy ma prawo do swojej subiektywnej oceny, jeżeli tylko wytrwał do końca.
Gdyby przerwał oglądanie i się wypowiadał ,sam bym mu ''naubliżał'' :)
Nie takie zrozumienie miałem na myśli. W tym sensie nawet niezrozumienie to zrozumienie. Jest jednak coś takiego jak poprawne i niepoprawne rozumienie znaku, niezgodne z intencją nadawcy komunikatu.