Ciężko powiedzieć jakiekolwiek złe słowo na "Vincenta i Theo" - określę, więc go mianem produkcji znakomitej. Film odwzorowuje najistotniejsze momenty z życia Van Gogha w wyśmienity sposób (ostatnie 10 lat jego życia) - prócz wciągającej fabuły, poznajemy ciekawe "portrety" psychologiczne obu braci, których kreacje aktorskie są naprawdę udane.
Oczywiście szczególne słowa uznania dla pana Altmana i odtwórcy głównej roli - Vincenta - Toma Rotha.
Warto obejrzeć, dla niewtajemniczonych w życie Van Gogha, film ten jest dobrym i ciekawym źródłem :-)
Bardzo lubię tego rodzaju filmy, ale na tym zwyczajnie zasnęłam ;/ Nie włączyłam go wieczorem, zaczęłam oglądać, była godzina trochę po 14. Obudziłam się po godzinie, przewinęłam płytę do tyłu i udało mi się obejrzeć do końca. Wnioski? Bardzo średni, spodziewałam się czegoś lepszego. Ciężko się to ogląda, głównie ze względu na zdjęcia, z którymi moim zdaniem coś było nie tak. Dodatkowo wyjątkowo irytujące dialogi. Film w moich oczach ratuje jedynie ścieżka dźwiękowa. 4/10